23 sie 2013

Mój Rzym.
W niedzielę wieczorem wróciłam z Rzymu. To były tylko cztery dni i aż cztery. Tylko cztery, bo chciałoby się pobyć dłużej, spokojnie powłóczyć się po uliczkach, posmakować atmosferę wiecznego miasta,zadumać się w galeriach nad doskonałością człowieka, popróbować smaków lokalnej kuchni.....
Aż cztery, bo w tyle dni zobaczyłam wszystko co chciałam, czasami pobieżnie, ale jednak. Zapomniałam o zmęczeniu, starałam się nie myśleć o bąblach na stopach , a tylko chłonąć piękno. Zjadłam pyszną włoską pizzę i świetne spaghetti z serem pecorino i czarnym pieprzem na Zatybrzu oraz obłędne lody w lodziarni przy Panteonie.
I zachwyciło mnie to miasto, gdzie starożytność i historia tak doskonale współgra ze współczesnością, gdzie życie toczy się na luzie, bez zadęcia i sztywniactwa, a ludzie uśmiechają się do siebie i okazują zyczliwość na każdym kroku.
Wrzuciłam monetę do Fontanny di Trevi , by wrócić do Rzymu , a na razie przetrawiam to co widziałam, doczytuję o miejscach, które mnie zachwyciły, chcę wiedzieć jak najwięcej. Tak jak chce się wiedzieć jak najwięcej o osobie , która stała się nam bliska.
Popatrzcie:

























Pozdrawiam i życzę Wam udanego weekendu:)